Translate

niedziela, 19 października 2014

Związek- czyli choć temat oklepany, to wciąż niewyczerpany

Bardzo często zastanawiam się, czy inne kobiety będące w stałych związkach od powiedzmy paru lat, mają tak często i tak rozbieżne 'problemy'. Definicję tych 'problemów' ujęłabym w ten sposób : przerysowane, rozdmuchane, a czasem nawet kompletnie wyimaginowane  wady, słabe strony czy kwestie sporne, których celem jest zabicie nudy i nieustanne podgrzewane związku. Jak to wygląda u mnie? Od jakiegoś czasu jestem w tzw. związku na odległość. Większość par tego nie przezywa, ale nam jakos idzie, widujemy się co ok. 2 tyg, próbowaliśmy się nawet kiedyś rozstać, nie wyszło- chyba za bardzo się jeszcze kochamy i nie potrafimy bez siebie zyć, jesteśmy dla siebie  właściwie jedynymi przyjaciółmi. Tak więc skoro nie mozemy się codziennie widywać, rozstanie tez nam nie wyszlo, znalazłam sposób na podtrzymywanie tego wszystkiego. Pytanie tylko, czy naprawde OBOJE tego potrzebujemy i jest to całkiem normalne, czy to tylko ja ? 
Jak to wygląda w praktyce. Przez pare dni  jest spokój, nie kłocimy się w ogóle, nic się nie dzieje, codziennie te same teksty, typu: co słychać, jak się czujesz, co robisz, śpij dobrze, tęsknie, kocham  Cię......Mnie to wykańcza! Właściwie chce to słyszeć codziennie, ale nudzi mnie to po prostu i zawsze mam wrazenie, ze to cisza przed burzą, innymi słowy nuda nie moze wkraść się do związku. Więc co robię? Wymyślam jakiś problem, udaje lekko obojętną, czasami jakby troche złą, czasem znowu wydaje mi się bez sensu naszwiąek w tej formie, itp.... Oczywiście robię to trochę specjalnie, ale prawda jest taką, ze zawsze jest do czego się przyczepić. I wtedy nagle wybucha miłość ;)) Głupio się przyznać, ale uwielbiam to! "przeciez tak Cię kocham, nie moge bez Ciebie zyć, jesteś dla mnie wszystkim, z nikim innym nie mógłbym być, nie wyobrazam sobie zycia bez Ciebie, jakoś wytrzymamy ten czas, wszystko będzie dobrze" 
Och.. od razu mi lepiej... Czy to samolubne? Wiem ze troche nie fair, ale czasami robię juz to nieświadomie..Po prostu uwazam to za  nasze  "panaceum na odległość, która nas dzieli"..
Stosuję tez od czasu do czasu bardziej wyszukane techniki. Tak na przykład wczoraj byłam z kolegą na imprezie, sama...Ktoś powie, ze to juz ponizej pasa, a tymczasem mój chłopak nawet nie zareagował tak jakbym chciała, Powiedział oczywiście, ze lepiej jeśli nie pójde z nim sama, ze sie będzie martwił i jest zazdrosny, ale nie jest na mnie zły..
A ja, dzieciak, chciam trochę 'większch emocji'. Teraz jak o tym myślę i piszę, czuję sie wręcz zażenowana...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz